Rozmowa z wodzirejem Marcinem Brodzińskim, mistrzem wyjątkowej sztuki i pasji prowadzenia imprez.

– Dziś prawdziwych wodzirejów już nie ma?

– Są. I jest ich coraz więcej. Wiadomo, nie każdy, kto się za wodzireja uważa, jest nim. Ale jest grupa w Polsce naprawdę bardzo dobrych, profesjonalnych i zawodowych, prawdziwych wodzirejów, którzy z tego żyją i temu się poświęcają.

– Czy to wymierające zajęcie?

– Wręcz odwrotnie. Jest coraz większe zapotrzebowanie na dorego wodzireja z pasją. Od czasów Lutka Danielaka z filmu Feliksa Falka „Wodzirej” zawód ten stał się rozpoznawalny i prawidłowo nazywany. Już nie myli się wodzireja z konferansjerem, kawalarzem czy dysk dżokejem, djem – bo to zupełnie ktoś inny niż wodzirej.

– Wodzirej – zawód czy powołanie?

– Każda praca wykonywana przez człowieka, która przynosi satysfakcję, radość i zadowolenie staje się pasją. I tutaj pojawia się bardzo subtelna granica, coś, czego nie można się wyuczyć, wypracować, przeczytać. Aby być dobrym wodzirejem trzeba to „coś” mieć – ja nazywam to powołaniem i darem, talentem.

– Kim jest współczesny wodzirej?

– To najczęściej facet , (choć znam kilka bardzo dobrych wodzirejek-kobiet) który jest twórczym optymistą, umiejący odnaleźć się w każdej sytuacji, który posiada dość wysoką kulturę osobistą. To „dusza towarzystwa”, która z wykształcenia może być inżynierem, geodetą, humanistą, aktorem czy nawet lekarzem, ale ma tą iskrę artysty.

– Czy istnieje jakaś szkoła wodzirejów? Gdzie można nauczyć się tego „rzemiosła”?

– Tak, corocznie odbywają się warsztaty i kursy dla wodzirejów w Polsce, prowadzone przez Mistrzów sztuki wodzirejskiej Kazimierza i Józefa Hojnów (braci) i świetnego pedagoga Bernadety Lechowicz. To oni, można powiedzieć „uszyli” nową szatę dla tej profesji, tchnęli nowego ducha dla dzisiejszej sztuki wodzirejskiej. I każdy wodzirej w Polsce, który posiadł tajniki tej sztuki musi oddać im cześć, honor i szacunek.

– W dobie komputerów, muzyki puszczanej z płyt, dj-ów czy wodzirej w ogóle jest potrzebny? Czy wodzirej do „człowiek-instytucja”?

– Impreza, Bal, bankiet czy event to nie tylko muzyka, choć odgrywa ogromną rolę w zabawie. Do dobrej zabawy potrzebny jest również pomysł, elegancja, klimat i prowadzenie. Wodzirej nie jest komikiem, clownem czy kawalarzem. To mistrz ceremonii, który zna program imprezy, który wie, co wypada w danym momencie, który potrafi wybrnąć z trudnej i niespodziewanej sytuacji, który wzbudza zaufanie animując kolejną zabawę, taniec. Praca wodzireja na imprezie uzupełnia się z muzyką. Tylko tak można osiągnąć założony cel-sukces. Musi znać hity i trendy muzyczne, wie jaka muzyka pasuje do danej grupy odbiorców. Przy innej muzyce bawi się młodzież na balu studniówkowym, a przy innej bawią się szacowni goście na Balu Niepodległościowym.

– Każdy może być wodzirejem? Jakie cechy charakteru są niezbędne by być wodzirejem?

– Jak już wspominałem wcześniej, wodzirej to nie ten kto ukończył kurs czy wziął udział w warsztatach dla animatorów zabawy. Można ukończyć 10 czy 20 takich szkoleń i nadal, mimo poznanych technik i sposobów, może być niemożliwym stanąć przed 200 osobową grupą ludzi ubranych w garnitury, smokingi i piękne suknie balowe i sklecić jedno przyzwoite zdanie do mikrofonu. Trzeba mieć charyzmę, odwagę i rozwagę aby rozeznać kiedy milczenie jest złotem a mowa srebrem. Kiedy zaprosić gości do tanga a kiedy do rock&roll’a.

– Jakie imprezy prowadzi się najtrudniej?

– Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Każda impreza jest inna i niepowtarzalna. Pamiętam, kilka lat temu prowadziłem imprezę prywatną na ok. 150 osób i wszystko pędziło według planu. Goście zadowoleni, szaleństwo na parkiecie, uśmiechy i gratulacje pod moim adresem, aż nagle, ktoś z organizatorów przychodzi do mnie i mówi, że właśnie przyszedł Marszałek Województwa wraz ze świtą innych bardzo ważnych oficjeli regionu. Z imprezy jakby zeszło powietrze. Wkradł się jakiś „obciach” jakieś podpatrywanie, więcej siedzenia niż zabawy. Jedni patrzyli na drugich czy wypada teraz czy później. Zrobiło się mimowolnie tak trochę politycznie. Trudność polegała na tym, że i ja dałem się w manipulować w ten klimat. Myślałem, co tu zrobić, żeby ich zachęcić do zabawy a jednocześnie może nie urazić. To bardzo przeszkadza. Dzisiaj wiem: być sobą i robić to, co robi się najlepiej bez względu na osoby i stanowiska a osiągniesz sukces na imprezie.

– Czy wodzirej to „czarodziej”, który spełnia życzenia gości?

– Absolutnie nie, to raczej negocjator i cenzor, który wykorzystując zdobyte doświadczenie może pomóc organizatorom w przygotowaniu najlepszej imprezy w ich firmie czy rodzinie.

– Czy robi Pan wcześniej „wywiad” o swoich klientach by jak najlepiej zaplanować program zabawy?

– To jedno z kluczowych działań wodzireja – rozpoznać teren i możliwości swojego stanowiska pracy. Trzeba zadzierzgnąć nici przyjaźni z organizatorem imprezy. Sukces imprezy nie zależy tylko i wyłącznie od sprzętu nagłaśniającego, muzyki i wodzireja, muszą być goście, ludzie którzy będą współtworzyć klimat. Ich reakcje, nastrój, owacje – krótko mówiąc ich uczestnictwo w zabawie – to stanowisko pracy wodzireja.

– Jaki jest strój wodzireja?

– Elegancki. Ja najczęściej ubieram frak, na głowę zakładam cylinder-szapoklak, biała koszula, spinki do mankietów. Strój wodzireja to wizytówka elegancji i profesjonalizmu to punkty, które dostaje się na wejściu za zrobienie dobrego pierwszego wrażenia. Kolejne, to praca.

– Ile trwała najdłuższa zabawa, która Pan prowadził?

– Jeśli chodzi o imprezy prywatne, zamknięte (bo te są najdłuższe) to chyba jak pamiętam od 16.00 do 9 rano dnia następnego. Byłem zmęczony.

– Którą imprezę wspomina Pan najlepiej? Gdzie to było?

– Mam ich kilkanaście w swoim dorobku. Bardzo miło wspominam imprezę z 2006 r w Gdańsku w Hotelu Holiday Inn – impreza bezalkoholowa do białego rana. Wspaniała grupa zaproszonych gości do dzisiaj jeszcze zbieram żniwo sukcesu i prowadzę imprezy dla uczestników tamtej imprezy. Na przykład jeszcze bardzo miło wspominam i cały czas współtworzę Chrześcijański Bal Karnawałowy w Kielcach, który od 10-ciu lat wpisał się już w doroczną imprezę cykliczną w Kielcach – co roku 400 osób na parkiecie – niezapomniane wspomnienia. Już teraz nie mogę się doczekać na kolejny Bal.

– Czy są jakieś ulubione miejsca, w których szczególnie chętnie lubi Pan prowadzić imprezy?

– Mam swoje ulubione miejsca w Polsce. W każdym większym mieście mam swój ulubiony Hotel, ulubione miejsce, które wspominam z tęsknotą i nadzieją, że kiedyś zagram tam jeszcze raz.

– Jakie trendy obowiązują, jeśli chodzi o zabawę na tegorocznego Sylwestra?

– Zawsze trzeba mieć jakiegoś newsa, asa w rękawie. W tym roku furorę robi animacja prowadzona przeze mnie do hitu piosenki mundialowej – Shakira „Waka-Waka” . Ale również wiecznie żywe walce wiedeńskie czy mocniejsze ponadczasowe układy karnawałowe zawsze cieszą się ogromnym zainteresowaniem i wywołują wiele pozytywnych emocji.

– Czy na Sylwestra będzie Pan w pracy? Jeśli tak to gdzie?

– Jak już od kilkunastu lat tak samo i w tym roku będę witał nowy rok na Sali Balowej jako wodzirej. Tym razem zaproszono mnie do Leśnego Dworu w Kielcach, gdzie razem prawie z 300 osobową grupą zaanimuję Sylwestrowe szaleństwo.

– Gdzie można Pana spotkać w Krakowie?

– Na jakiejś imprezie lub na umówionym wcześniej spotkaniu.

– Co chciałbym Pan przekazać wszystkim czytelnikom i Sylwestrowiczom?

– Moja ulubiona Piosenka Maryli Rodowicz – „Niech żyje Bal, bo to życie to Bal jest nad Bale, niech żyje bal drugi raz nie zaproszą nas wcale, orkiestra gra jeszcze tańczą i drzwi są otwarte, dzień warty dnia a to życie zachodu jest warte….” – to moje credo, Credo Wodzireja. Życie porównane do Balu, wstawiając do tej piosenki słowo życie zamiast bal – powstaje wspaniały poemat wodzireja. I jak pisał św. Augustyn: „Ludzie, nauczcie się tańczyć i śpiewać, bo aniołowie w niebie nie będą wiedzieli, co z wami zrobić”.

Udanej zabawy Sylwestrowej i całego nowego 2011 roku dla wszystkich czytelników „Dziennika Polskiego”, życzy Marcin Brodziński

Marcin Warszawski
Źródło: Dziennik Polski