Karnawał w pełni, więc szampan i wino, mimo kryzysu światowej gospodarki, powinny się lać strumieniami. Nie wszyscy jednak to lubią. Coraz częściej imprezy i wesela organizowane są bez alkoholu. Problem w tym, że wtedy goście są bardziej rozbrykani i nie podsypiają pod stołem. Wodzireje na takich imprezach mają pełne ręce roboty.
– Panny młode, które postawiły na swoim, były wytykane jak trędowate. Dziadkowie się uparli i powiedzieli, że nie przyjdą na wesele. Ubaw był na cztery fajerki. Ale potem przyszli i nie było już problemu – opowiada o bezalkoholowych imprezach Józef Hojna, wodzirej. Prowadzi je od 12 lat. I szkoli innych wodzirejów, by umieli przyciągnąć uwagę ludzi, którzy nie wypili ani kropelki. To często bywa strasznie męczące.
Główne zadanie wodzireja? – Walka z nudą – podsuwa momentalnie Hojna. Na imprezach musi zastąpić alkohol. Ludzie na weselach piją, by zabić czas, zapomnieć o fatalnej muzyce, okropnym nagłośnieniu i smrodzie na sali. Czasem też trudno im wytrzymać w niedobranym towarzystwie, więc trzeba się napić – mówi krakowski wodzirej. A on, jak podkreśla, stara się jak przedwojenni mistrzowie. – To nie ma nic wspólnego z trzymaniem mikrofonu – zastrzega.
Na czym więc polega? Jak podkreśla mistrz ceremonii, stara się, by ludzie jak najwięcej tańczyli. Według niego, taniec wyzwala podobne emocje do tych, które towarzyszą upojeniu alkoholowemu. Zawsze zaczyna od poloneza i walca wiedeńskiego. Potem może być wszystko, nawet popularna „macarena”. Biorą w nich udział wszyscy. Obowiązkowo. – Nie zgadzam się, że panowie mają dwie lewe nogi do tańca. Proszę spojrzeć na mnie – śmieje się Hojna. Sam uczył się tańca, by teraz wykorzystać to w zawodzie. Podkreśla, że gościom podobają się rozbudowane oczepiny i tzw. poradnia małżeńska. Polega na tym, że z panem młodym i panną młodą tańczą kolejno goście i każdy z nich udziela nowożeńcowi mądrych porad na temat przyszłego pożycia. Natomiast nie sprawdzają się konkursy. – Ludzie się blokują.
Tańce na swoim weselu bez procentów dobrze wspomina Marta Pilch. – Furorę zrobiły egipskie tańce do tureckiej piosenki – śmieje się. Nawet niechętni im wujkowie poszli w tango. – Na weselach z alkoholem zabawy są żenujące, bardziej przypominają wygłupy. U nas było fajnie – twierdzi. Bywa jednak, że niektórzy goście coś tam na salę przemycają. – Zdarzało się, że wyjmowali kilka butelek spod kurtki, a czasem nawet skrzynkę wódki z bagażnika – opowiada ks. Mirosław Żak, duszpasterz trzeźwości i uczestnik wielu takich wesel. – Nikt przecież nie będzie stał nad nimi i pilnował. To kwestia wyboru – dodaje ksiądz. – Na moim nikt nie wniósł butelki, nawet młodzi – podkreśla z dumą Marta Pilch. – Choć wujek odgrażał się, że nie przyjdzie, a jak przyjdzie, to z wódką, w końcu zmiękł. Przyszedł, nie pił i jeszcze dobrze się bawił.
Gdy podobne imprezy stały się modne, do szkoleniowców zaczęli ściągać chętni z całej Polski. – W Katowicach wyszkoliliśmy już około tysiąca osób. Prowadzę też warsztaty w mniejszych grupach – mówi Józef Hojna. Podkreśla, że nauki, które pobierają u niego adepci trudnej sztuki prowadzenia balów, są uniwersalne, nie tylko na bezalkoholowe imprezy. Bawią się tak nie tylko weselnicy-abstynenci, ale też… studenci. Józef Hojna prowadził bale na Uniwersytecie Ekonomicznym i AGH. Jednak nadal ponad połowa zleceń to zabawy z procentami. Czy kiedyś będą możliwe również imprezy karnawałowe bez alkoholu? – Chyba ten czas jeszcze nie nadszedł. Ale poczekamy, zobaczymy – śmieje się Hojna.
Marta Paluch Źródło: Polska The Times - Gazeta Krakowska