Myśląc „wodzirej” staje nam przed oczami postać grana przez Jerzego Stuhra w filmie Feliksa Falka. – Lutek Danielak narobił naszej profesji kreciej roboty – śmieje się Tomek Kania, który „wodzirejkę” stara się przeszczepić na brytyjski grunt.
Najważniejsze jest pierwsze piętnaście minut imprezy. Jeśli w tym czasie wodzirej nie złapie kontaktu z gośćmi, jeśli nie uda mu się wyzwolić „spontanu” i rozkołysać sali – może pakować manatki. Ten krytyczny kwadrans jest więc najbardziej przemyślaną częścią wodzirejskiego scenariusza, z planami A, B i C, żeby tylko rozpalić na dobre lont imprezy, a potem pilnować, by nie zgasł aż do wybuchowego finału…
Frak, koszula, cylinder
Tomasz Kania na co dzień pracuje w branży remontowo-budowlanej, ale w weekendy, karnawał czy – dajmy na to – w andrzejki przeistacza się w rasowego wodzireja. Wkłada frak, barwną koszulę, cylinder i zaraża swoim imprezowym entuzjazmem Polaków w Wielkiej Brytanii.
– Taki właśnie styl prowadzenia imprez, gdzie liczy się przede wszystkim człowiek i dobra zabawa, staram się promować od pewnego czasu tu, na Wyspach – mówi. – Wierzę, że skoro udało się w Polsce, uda się także i w Anglii, czego przedsmak miałem już wielokrotnie na niejednej tutaj imprezie. Ludzie pragną się bawić dobrze, bez sterowników i procentów. Trzeba tylko umieć to wszystko odpowiednio zaaranżować i zorganizować.
Dobrze pamięta imprezę karnawałową w Coventry. Gdy wszedł na salę, nogi się pod nim ugięły. Stoły porozstawiane były na całym „dancefloorze”, wydawało się, że szpilki nie da się wcisnąć, a co dopiero korowód tańczących par. – Inaczej się nie dało – wzruszyli ramionami organizatorzy. Wydawało się, że katastrofa jest nieunikniona. Po paru minutach okazało się jednak, że ludzie są spragnieni zabawy, stoły wspólnymi siłami poszły w kąt i zaczęła się prawdziwa jazda. – Tak rozbawionej publiczności jeszcze tu nie miałem – przypomina sobie Tomek Kania.
Królową balu nie musi być wódka
Jak to się stało, że Tomek Kania zaplątał się w wodzirejskie tryby? Pomysł na imprezy tego typu zrodził się kilkanaście lat temu w głowach dwóch braci – Kazimierza i Józefa Hojnów, którzy odpowiedzieli na coraz większe zapotrzebowanie organizatorów zabaw, których królową nie jest wódka. Postawili na ludzi, którymi nie sterują procenty, ale szczera chęć pozytywnego szaleństwa w dobrym tego słowa znaczeniu. W pewnym momencie okazało się, że zapotrzebowanie jest tak ogromne, że dwóch wodzirejów nie wystarczy. Zaproponowano im więc organizowanie kursów i warsztatów przygotowujących ludzi do prowadzenia zabaw bezalkoholowych. Do dziś wyszkolili kilkaset osób, które z powodzeniem królują na parkietach w całej Polsce i nie tylko. Tomek Kania trafił właśnie na jeden z takich kursów.
– To, co zobaczyłem za pierwszym razem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania – wspomina. – W życiu nie przypuszczałem, że można się tak świetnie bawić bez alkoholu. Za drugim razem pojechałem, aby wszystko sobie jeszcze raz utrwalić – czyli schematy zabaw, sztukę prowadzenia oraz umiejętność pracowania z ludźmi. Wtedy już byłem pewien – chcę zostać wodzirejem. I zaczęło się. Najpierw w Polsce, a teraz tutaj, w Wielkiej Brytanii.
To goście tworzą imprezę
Co robić, żeby z mniej lub bardziej udanego „zabawiacza”, stać się rasowym wodzirejem? – Po pierwsze trzeba mieć w sobie to coś, co przyciągnie ludzi, umieć skupić na sobie uwagę. Trzeba lubić ludzi i być pozytywnie nastawionym do życia. Wodzirej to z natury optymista, który swoją radością powinien zarażać innych. Jeśli ktoś posiada w sobie te cechy, to już połowa sukcesu – zauważa polski wodzirej na Wyspach. – Kolejną rzeczą jest dobrze przygotowany scenariusz. Nie może on być rutynowy i zawsze ten sam. Nowe pomysły oraz niekonwencjonalny styl prowadzenia – wszystko to pracuje na sukces i powodzenie imprezy.
I jeszcze jedno – wodzirej to nie jest osoba, która imprezę dominuje, przytłacza ją swoją osobowością i hałasem, jaki wokół siebie wytwarza. – Gdy już rozkręcę imprezę, staram się, aby to goście byli jej autorami, pozwalając im bawić się tak, jak sami tego chcą – podpowiada Tomek Kania. – Wkraczam umiejętnie w odpowiednim czasie, prowadząc ich przez szereg zabaw, tańców i wężyków.
O powodzeniu imprez wodzirejskich Kania mógłby mówić w nieskończoność, ale ostatecznie twierdzi, że najlepiej jest taką przeżyć osobiście. Nadarza się właśnie ku temu okazja. Duet Wodzirej i Dj będzie można zobaczyć na własne oczy na zabawie andrzejkowej organizowanej przez Duszpasterstwo Akademickie. Impreza odbędzie się w sobotę, 28 listopada w kawiarence przy parafii św. Andrzeja Boboli (1 Leysfield Road, W12 9JF). Początek o godz. 20.
Adam Skorupiński Źródło: apsik.co.uk